środa, 9 lipca 2014

Chapter II

Gotta Be You

"Będę tutaj przy Tobie. Zapomnij o strachu, o wylanych łzach."

<16.07.2023 r.>

  3:46 a.m.

Obudził mnie okropny sen.  Przypomniał mi o mojej strasznej przeszłości. O tym co przeżyłam z moim byłym chłopakiem. Jednak to już nie ważne. Poznałam kogoś nowego, kto może pomoże mi uciec od idiotycznej przeszłości. Rzuciłam się w poduszkę i ponownie zasnęłam.

9:38 a.m.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno. Powoli zwlokłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki, zabierając ze sobą jakieś odpowiednie na ten dzień ubrania. Założyłam je, pomalowałam się, zrobiłam sobie wymagającą czasu fryzurkę i wyszłam. Szybko zbiegłam po schodach i migiem znalazłam się w kuchni.
Wyciągnęłam z lodówki parówki, zagrzałam je i zjadłam. Ubrałam miętowe trampki i wyszłam z domu. Udałam się do centrum. Do sklepu, w którym byłam dwa dni temu. Nie byłam dziś w jakimś super nastroju. To wszystko przez ten sen.
Wzięłam jajka i ruszyłam w kierunku kasy. Wzięłam sobie też miętowe gumy. Zapłaciłam i poszłam w stronę mojego domu. Park, przez który szłam dwa dni temu wydał mi się na prawdę piękny, więc i tego dnia postanowiłam pójść pomiędzy jego drzewami. Szłam tak sobie spokojnie.
Nagle, poczułam, że ktoś złapał mnie za ramiona i ten ktoś zatrzymał mnie, a potem mnie przytulił. Poczułam, że jest umięśniony i wyższy ode mnie, więc z pewnością był to mężczyzna. Położył głowę na moim ramieniu i szepnął mi do ucha "Boo!". Szybko wyrwałam się z jego objęć. To był Niall.
-Ty jesteś naprawdę głupi- stwierdziłam karcąc go wzrokiem.
-Mówiłem, że się zemszczę- uśmiechnął się.
-Przestań. Nie mam humoru- powiedziałam chłodno i zaczęłam iść dalej. Usłyszałam kroki za sobą. Ten człowiek chyba jest jakiś upośledzony. 
-Co się stało?- spytał gdy był już obok mnie. Spojrzałam na niego jak na dziwaka.
-Znamy się od dwóch dni, niby czemu miałabym ci to mówić?- pokręciłam głową. Blondyn na to, tylko wzruszył ramionami. Po chwili jednak uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Bo... Wiem, że chcesz to komuś powiedzieć, ale chcesz zgrywać niezależną- powiedział nadal się uśmiechając, ale nawet na mnie nie spojrzał.
-Egh...- westchnęłam spuszczając głowę. -Tak- dodałam.
-Jestę jasnowidzę- zaśmiał się blondyn. Potem nastąpiła między nami zupełna cisza. Ja szłam do mojego domu, a on... Chyba też. W ogóle nie wiem dlaczego w żaden sposób nie zareagowałam. A może to i lepiej? To mogłoby zmienić cały bieg wydarzeń.


11:37 a.m.

Otworzyłam drzwi mojego domu i weszłam, a zaraz za mną Niall. Dlaczego w ogóle wpuściłam go do mojego mieszkania? Przecież chciałam być sama. 
Po prostu wszedł i usiadł n kanapie. Ja zaniosłam jajka i gumy do kuchni, a zaraz potem również usiadłam w salonie, tyle, że na fotelu. Między nami panowała niezręczna, wręcz denerwująca cisza. Przerwałam ją ja.
-Chodzi o to, że śnił mi się mój były- powiedziałam bez uczuć. 
-I... To wszystko?- spytał z niedowierzaniem niebieskooki. Westchnęłam.
-Raczej śniło mi się to, co mi zrobił. Ja naprawdę myślałam, że on mnie kocha, a potem zdradził mnie. I ja to widziałam. I to mi się przyśniło... Potem mnie prześladował i mówił, że to była tylko niewinna zabawa- powiedziałam, a moje oczy się zaszkliły.
Blondyn spojrzał na mnie w zamyśleniu. Wyglądał trochę tak jakby to nie było nic nadzwyczajnego. Po chwili jednak uśmiechnął się tajemniczo.
-Ale w takim razie po co płakać po dupku, który i tak nie wróci? Harriet, jesteś teraz w Londynie, powinnaś korzystać z tego i bawić się, a nie myśleć o jakichś pierdolcach, którzy cię zdradzili!- powiedział wciąż się uśmiechając. Wyciągnął do mnie rękę. Podeszłam i złapałam ją, a mężczyzna pociągnął mnie i usiadłam na jego kolanach. Znów położył głowę na moim ramieniu i przytulił do siebie moją osóbkę.
-Ja, od teraz, już na zawsze, będę przy tobie. Zapomnij o tym, co ci zrobił, o strachu, czy o łzach. Zacznij nowe życie- szepnął. Po moim policzku spłynęła samotna łezka. Ale... To była raczej łezka szczęścia, że spotkałam kogoś takiego jak on.


17:51 p.m.

Od momentu kiedy Niall wyszedł z mojego domu - czyli gdzieś o piętnastej - cały czas, bezczynnie leżałam na kanapie. Zastanawiałam się tylko, gdzie on był przez całe moje życie...

Niall

Gdy wróciłem do domu, po prostu poszedłem spać. Nie chciało mi się robić nic innego.
-Niall piździelcu ty cały czas spałeś!?- usłyszałem krzyk Louis'a, a chwilę potem rzucił we mnie poduszką. Tak. Mieszkałem z Louis'em bo on też nie znalazł sobie dziewczyny no i tak jakoś wyszło. 
-Wyjdź stąd- wymamrotałem. 
-Jest osiemnasta. Wstawaj. Już. Jestem głodny- powiedział bez uczuć Louis wchodząc do sypialni.
-To zrób sobie coś- spojrzałem na niego jednym okiem.
-Nie chce mi się. Poza tym... Ty robisz lepsze kanapki niż ja- uśmiechnął się brunet i wyszedł.
-Wal się- mruknąłem i wbiłem twarz w poduszkę.

-----------------------------------------------------------------------
CZYSTASZ = KOMENTUJESZ

Hej, no wiem, wiem. Rozdział krótki, ale pisałam pod naciskiem, bez większej ilości weny i jakoś tak wyszło. Jest uroczy moment? Jest. Wszyscy zadowoleni? Mam nadzieję...
Jak pisze na górze: "czytasz = komentujesz". Tego się trzymajmy. :D Tak, jest opcja anonimowych komentarzy, więc każdy kto czyta może wygłosić swoją opinię. :3 Następny rozdział pojawi się - mam nadzieję - za kilka dni, czyli w poniedziałek, albo wtorek. :]




piątek, 4 lipca 2014

Chapter I

What Makes You Beautiful 

"Nie wiem dlaczego jesteś nieśmiała i odwracasz się, gdy patrzę prosto w Twoje oczy."

<2.07.2023 r.>

12:37 a.m.

Każde początki są trudne, ale z czasem wszystko nabiera sensu. Mam na imię Harriet. Jakiś czas temu wprowadziłam się do Londynu by spróbować szczęścia w wymarzonych zawodach. Pisarstwo i rysowanie. Może tutaj uda mi się bardziej niż w rodzinnym mieście.
Dopiero co skończyłam się rozpakowywać, usiadłam na beżowej kanapie, włączyłam telewizję i postanowiłam się zrelaksować. Włączyłam pierwszy lepszy kanał muzyczny. Nie uwierzyłam w to co leciało. 
-To przecież "I'm sorry that I did"... Ostatnia piosenka, z ostatniego albumu One Direction... Szkoda, że się rozpadli... Trzynaście lat grania i nic... A jednak liczba trzynaście jest pechowa. o kto by pomyślał- powiedziałam sama do siebie. Odsłuchałam całą piosenkę i poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia.
Byłam cholernie głodna. Od kilku godzin nie miałam nic - poza kilkoma łykami coli - w ustach. Otworzyłam lodówkę. Jak na złość - świeciła pustkami. Zajrzałam do szafki... świeży chleb i bułki, Nutella, dżem wiśniowy i truskawkowy, ciastka z rodzynkami i kilka różnych napoi półlitrowych. Zrobiłam kilka kanapek z dżemem lub Nutellą. Zjadłam je ze smakiem i popiłam wodą truskawkową.
-Pyszne- szepnęłam. Wstałam z kanapy i odniosłam talerz po kanapkach do kuchni. Postanowiłam kupić trochę jedzenia, bo lodówka była dosłownie pusta.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem jeszcze w piżamie. Szybko pobiegłam do sypialni po ubrania, a potem do łazienki - by je założyć. Wybrałam TEN zestaw. Pomalowałam się i szybko wyszłam z łazienki.
Schowałam klucze i pieniądze do kieszeni. Zawiązałam sznurówki, poprawiłam włosy i wyszłam. Udałam się do centrum. Ponieważ miałam zamiar jeszcze kupić jakieś nowe trampki. Najpierw poszłam po jedzenie. W bardzo krótki odstępie czasu znalazłam się w sklepie spożywczym z koszykiem w prawej ręce. 
W jego wnętrzu znalazły się: dwa mleka, Nutella, masło, chleb, trzy bułki, litrowy Tymbark jabłko-arbuz, chipsy cebulowe, ser żółty, jakieś parówki, ketchup, kiełbaski i szynka z drobiu. Z tym wszystkim udałam się do kasy, zapłaciłam i wyszłam. Jakoś, nie wiedzieć czemu, odechciało mi się pójścia po buty. Moje zakupy były zbyt ciężkie by o tym myśleć. Chciałam tylko szybko iść do domu. Postanowiłam udać się najkrótszą drogą, która prowadziła przez park.
Mmm... Kiedy już wrócę do domu, zrobię pyszną jajecznicę! Zaraz... No nie, nie kupiłam jajek! Trudno, kupię jutro. Nie chce mi się wracać do sklepu- pomyślałam. Cały czas nuciłam sobie moje ulubione piosenki.
Nagle, uderzyłam o coś twardego, a to coś mnie odepchnęło. Upadłam na ziemię, razem z zakupami, które rozsypały się wokół mnie. Popatrzałam przed siebie. Stał przede mną wysoki blondyn z telefonem w prawej ręce, blond włosami postawionymi na żelu i pięknymi, błękitnymi oczami. Stał tak z głupim uśmiechem na twarzy lekko się rumieniąc.
Chyba dopiero po chwili dotarło do niego co się w ogóle stało, ponieważ ocknął się i pomógł mi wstać. Spojrzał w moje oczy, a ja odwróciłam wzrok.
-Bardzo cię przepraszam. W ogóle nie patrzałem gdzie idę i... Tak jakoś wyszło. Jeszcze raz bardzo przepraszam! Ja... Mogę pomóc ci pozbierać zakupy!- powiedział lekko zawstydzony całą tą sytuacją i szybko zaczął wkładać produkty do reklamówek. Sama także ukucnęłam i zrobiłam to samo. Kiedy wszystko już wróciło na swoje miejsce, oboje wstaliśmy.
-Jestem Harriet- uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-Niall- odwzajemnił mój uśmiech. To imię coś mi mówiło. To imię i jego wygląd. No tak... Były członek One Direction. Mojego ukochanego zespołu.
 -Ja... Lepiej już pójdę- rzuciłam i szybko zaczęłam zmierzać w kierunku domu. Niebieskooki dogonił mnie i zatrzymał.
-Poczekaj. Mogę ci pomóc to zanieść. Oczywiście jeśli chcesz...- powiedział nieśmiało.
-Em.. Ym... No wiesz... Nie chcę cię wykorzystywać- wypaliłam.
-Nie będziesz! A te zakupy wyglądają na ciężkie- uśmiechnął się. Chyba nie miałam wyboru. On po prostu chciał to zrobić. Co mi tam... Nie będę mu zabawy odbierać.
-No... Okay- rzekłam i dałam mu jedną torbę, a on wziął ode mnie i drugą. Nie protestowałam. Zaczęłam prowadzić do mojego domu. 
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Otworzyłam drzwi, a Niall wniósł zakupy do kuchni i postawił na stole. Usiadł na krześle.
-Ładny masz dom- powiedział z uśmiechem.
 -E... Dziękuję?- byłam lekko zdezorientowana tym komplementem, ale okay. Różni ludzie, lubią rozmawiać o różnych rzeczach. Weszłam do salonu - blondyn oczywiście podążył za mną - i wyjęłam z tylnej kieszeni spodni telefon. Nie mogłam go włączyć.
-Kurwa- powiedziałam sama do siebie. Rzuciłam telefonem o kanapę. Podszedł do mnie Niall i objął mnie ramieniem, przytulając moją osobę od tyłu.
-Taka urocza dziewczynka, a tak przeklina?- szepnął żartobliwie do mojego ucha.
-Taki doświadczony, a nie wie, że młodszych się nie podrywa?- zaśmiałam się. Mężczyzna odsunął się ode mnie.
-Skąd wiesz, czy jesteś ode mnie młodsza czy nie?- zapytał.
-To widać- odrzekłam.
-Masz co najmniej 20- powiedział bez uczuć.
-Tak dokładnie to 19, a ty co najmniej 30- rzuciłam bez zastanowienia.
-Aż tak staro wyglądam? Mam 28 kochanie- parsknął po czym znów objął mnie od tyłu. 
-Co ty robisz?- zainteresowałam się.
-Próbuję cię poznać. Nie chcę żeby nasza znajomość zakończyła się gównem... Chciałbym się z tobą zaprzyjaźnić, wiesz?- mężczyzna wydawał mi się coraz bardziej dziwny. Stanął przede mną i założył moje ręce na jego szyję. Spojrzał mi w oczy, a ja znów odwróciłam wzrok.
-Dlaczego ciągle to robisz?- spytał.
-Ale co?
-Nie mam pojęcia czemu, ale jesteś strasznie nieśmiała i odwracasz wzrok za każdym razem gdy próbuję spojrzeć ci prosto w oczy. Przecież nie strzelam laserami z oczu- powiedział poważnie blondyn. 
-Czy aby na pewno?- zawinęłam kosmyk jego blond włosów na palec. Odwinęłam, zawinęłam, no i tak kilka razy.
-Lubię bawić się komuś włosami- wyznałam.
-Jestem twój- zaśmiał się mężczyzna. Pchnął mnie lekko do przodu, a ja pociągnęłam go do tyłu i razem upadliśmy na kanapę.
-Tak właściwie, to ja cię skądś znam...
-Niall Horan przed tobą, we własnej osobie- uśmiechnął się szczerze.
-Harriet Diana McCurdy przed tobą, we własnej osobie- powtórzyłam po nim również się uśmiechając.
-Tak, więc, panie Horan... Czy zechciałby pan zostać na obiad? Byłoby mi bardzo miło- zażartowałam. Blondyn uśmiechnął się podejrzliwie.
-A to pani McCurdy nie wie, że starszych się nie podrywa?- spytał głupio. Miałam ochotę wybić mu wszystkie zęby, albo wydrapać te piękne, błękitne oczy.
-Jeszcze cię dobrze nie znam, ale mogę śmiało stwierdzić, że jesteś idiotą- rzekłam.
-No trudno. W każdym razie, z chęcią zostanę na obiad, o ile więcej mnie nie będziesz podrywać, okay?- spytał, a ja pokazałam mu środkowy palec i poszłam do kuchni.
-Szykuj się na zemstę mała!- krzyknął do mnie z salonu. Przygotowałam obiad. Zjedliśmy go wspólnie. Poznaliśmy się trochę lepiej. Dowiedziałam się o moim dawnym idolu bardzo wielu rzeczy. Niall został u mnie aż do wieczora. Ten dzień był cudowny, ale...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ojoj, Angel, nie wiesz, że nie wolno kończyć rozdziału trzema kropkami? :o 
Wiem, ale jestem bardzo, bardzo, bardzo zuaaaaaaa. :3
Tak, więc to jest dopiero pierwszy rozdział "Life is a song that you write". Pierwszy z 54 rozdziałów pierwszej części tego bloga. :D Tak... Postanowiłam podzielić bloga na części, ze względu na kolejne dwie niewydane jeszcze płyty One Direction, a jak pewnie zauważyliście, każdy rozdział wiąże się z każdą kolejną piosenką 1D. Od What Makes You Beautiful przez szalone Live While We're Young aż po Half a Heart. Kreatywna jestem, no nie? :3
No nic... Po prostu zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania bloga. Liczę także, że polecicie znajomym. :D

~~ Angel ^^

czwartek, 3 lipca 2014

Prologue


Życie jest jak kilka płyt ulubionego zespołu. Każdy dzień ma swoje znaczenie, jak piosenki. Można by podzielić to tak:

Wykonawca = Ty
Płyty = Lata
Piosenki = Dni
Linijki w piosenkach - Godziny

I wszystko to może mieć całkiem inne słowa - znaczenie, ale ciągle, przez absolutnie cały czas prowadzi tylko i wyłącznie do jednego : do celu jaki sobie postawisz.
Niezależnie od tego jakie przeszkody postawi ci życie, musisz wytrwale dążyć do spełnienia marzeń. I ja staram się to zrobić.